Główny obrazek dla Co może nas czekać w geopolitycznym 2023?Powrót do bloga

Co może nas czekać w geopolitycznym 2023?

Tekst ukazał się na blogu Narodowego Klubu Geopolitycznego dnia 20.12.2022.

Wstęp.

Dynamiczna geopolityka drugiej dekady XXI wieku.


Przyszło nam żyć w ciekawych czasach, a te cechuje znaczący stopień nieprzewidywalności. Ład międzynarodowy jaki znaliśmy został zakwestionowany i przeobraża się na naszych oczach i żaden z wielkich graczy nie jest bierny. Hegemoni tego świata ponownie dzielą się strefami wpływów, mniejsi gracze widząc to szukają dla siebie mniej lub bardziej umiejętnie pozycji odpowiadającej ich interesom. W takich czasach ciężko wytypować co dokładnie czeka nas w 2023,
ale jedno jest pewne, będzie to rok przełomów. Próba ujęcia wszystkiego co być może wydarzy się na świecie mogłaby stać się małą książką więc skupię się na zaledwie kilku punktach z najwyższym ryzykiem eskalacji konfliktu czy to militarnego czy politycznego. Na wstępnie pragnę zaznaczyć, że jako pragmatyk geopolitykę traktuję jako wypadkową działań strukturalnych sił państwowych i
niepaństwowych ośrodków współpracujących z państwami narodowymi, które są w mojej ocenie najbardziej znaczącymi graczami na arenie międzynarodowej. Poniższej analizy nie należy traktować jako prawdy objawionej. Natura geopolityki drugiej dekady XXI wieku jest bowiem niezwykle płynna i potrafi zmieniać się co do szczegółów, ale efekty końcowe będą niezmienne. Potencjalnych punktów zapalnych jest rzecz jasna dużo jak choćby Kaukaz czy Tajwan jednak w poniższym tekście skupię się na obecnej sytuacji tych regionów/ punktów zapalnych z wysokim prawdopodobieństwem eskalacji w roku 2023 lub też latach nadchodzących, które są z perspektywy interesu Rzeczypospolitej Polskiej najbardziej bliskie i tym samym najbardziej znaczące.

Ukraina polem gry mocarstw.
By zarysować to co się wydarzy u naszego wschodniego sąsiada należy podsumować miniony rok, a ten dla Rosji jest rokiem jednej wielkiej porażki. Od lutego 2022 osiągneli oni niewiele, a i to niewiele zdołali stracić. Rosjanie popełniali znaczną ilość błędów taktycznych gdyż ich wojsko działało wbrew swej naturze, także elita polityczna Rosji działała wbrew swej naturze. Jednak gdy
świat kolektywnego zachodu świętuje wyzwolenie znacznej części terytoriów Ukrainy takich jak Chersoń analitycy sytuacji na froncie ukraińskim patrzą z lekkim niepokojem na to co robią Rosjanie bo niestety dla nas przestali popełniać błędy. To dla Polaków bardzo zła wiadomość, w chwili obecnej widać wyraźnie, że wojska Kremla stabilizują linię frontu, uspokajają sytuację, biorą głęboki wdech przed skokiem do wody. Dynamika zdarzeń ofensywnych na lini frontu osłabła, ale
zima 2022/2023 będzie charakteryzowała się tym co już widzimy, atakami na infrastrukturę krytyczną by maksymalnie osłabić Ukrainę i Ukraińców, będzie to próba złamania ich woli oporu. Na końcu tej ścieżki czekać będzie na Ukrainę jedno z dwóch rozwiązań:

  1. Albo Rosjanie zaatakują ponownie i spróbują odzyskać tereny, które uważają za swoje.
  2. Albo będą próbowali negocjować warunki zawieszenia broni.

Możliwe jest też połączenie obu tych wariantów czyli atak i następnie w przypadku
odniesienia sukcesów rozpoczęcie negocjacji w sprawie zawieszenia broni z pozycji siły. Uważam, że ponowna ofensywa Rosjan na Ukrainę jest nieunikniona gdyż Kreml musi mieć sukces by nie wyjść na słabych gdyż słabość nie jest tolerowana we wschodniej kulturze, a ten który ją wykaże zginie. Dlatego front rosyjsko-ukraiński w 2023 zapłonie z nową siłą i w ocenie autora będzie to rok przełomowy, dojdzie do ostatecznego rozstrzygnięcia na Ukrainie i będą do tego dążyły elity
polityczne zarówno na wschodzie jak i zachodzie. Dla Polski będzie to moment kiedy nasza kasta polityczna będzie musiała stanąć na wysokości zadania i zadziałać wbrew swej serwilistycznej naturze. Zachód będzie dążył do uzyskania kompromisu, a na kompromisie najwięcej stracimy my i kraje bałtyckie, recepta jest prosta, musimy nie dopuścić by na porozumieniu nasze państwo straciło, wręcz przeciwnie, musimy negocjować na tyle twardo i umiejętnie by jak najwięcej
zyskać. Część czytelników może uznać, że to niemożliwe by Zachód dogadał się z Rosją jednak przedstawiciele rządów zachodnich oraz bogatych funduszy inwestycyjnych regularnie udają się na Ukrainę oraz snują wizje odbudowy. Ci ludzie to nie są bujający w obłokach marzyciele tylko zimni, poruszający się w świecie faktów analitycy i inwestorzy. Oni już wiedzą, że czas odbudowy
Ukrainy PO WOJNIE nadchodzi. Dla przykładu, jak donosi oficjalna strona prezydenta Ukrainy, sprawujący urząd Volodymyr Zelensky spotkał się z przedstawicielami Goldaman Sachs 22 października 2022 roku. To są oficjalne wieści, a zapewne trwa wiele nieformalnych spotkań grup roboczych o których w mediach co do zasady się nie mówi. Te firmy nastawione są na zysk, a zysk
z odbudowy Ukrainy będzie ogromny i właśnie dlatego Zelensky spotyka się z reprezentantami światowej finansjery by debatować nad stworzeniem funduszu odbudowy (recovery fund) dla Ukrainy. Aktywne działania tak dużych firm jak Goldman Sachs czy porozumienie zawarte między wielką korporacją finansową BlackRock, a Ministerstwem Finansów Ukrainy dotyczące tworzenia mapy drogowej inwestycji dla sektora publicznego i prywatnego mającego odbudować ukraińską gospodarkę to w mojej ocenie zwiastun końca wojny, a w zakończeniu tej wojny pomogą fundusze już płynące na Ukrainę. W rychłym zakończeniu działań zbrojnych u naszego wschodniego sąsiada mają również pomóc kolejne dostawy sprzętu wojskowego, czasem nawet bardzo kontrowersyjne, jak ostatnia
propozycja przeniesienia systemu obrony przeciwlotniczej NASAMS z krajów Bliskiego Wschodu. Jeśli determinacja USA jest tak duża by proponować przenoszenie sprzętu z tak kluczowego regionu przy potencjalnym niezadowoleniu sojuszniczego Izraela oznaczać to może iż chcą jak najszybciej wygasić konflikt na Ukrainie by móc skupić się na nieuniknionym starciu z Chińską Republiką Ludową i Islamską Republiką Iranu. Z kolei Państwo Środka będzie w ocenie autora dążyło do tego by wojna na Ukrainie trwała jak najdłużej by angażować siły sojuszu Północnoatlantyckiego (w szczególności USA) w naszym regionie kosztem obszaru Indopacyfiku jednak działania te na dłuższą metę okażą się nieskuteczne i w roku 2023 dojdzie do rozwiązania polityczno - wojskowego na Ukrainie. To jaki będzie przebieg i efekt końcowy tego ostatecznego starcia ciężko jest dokładnie przewidzieć, ale z analizy ruchu wojsk i wizyt oficjeli Kremla z Władimirem Putinem na czele wynika iż Federacja Rosyjska przygotowuje się do ataku z dwóch
stron, rosyjskiej i białoruskiej, celem jest odebranie wschodnich terenów państwa ukraińskiego. Połączone siły państwa związkowego Rosji i Białorusi nie są w stanie osiągnąć więcej, a i całkowite zniwelowanie kontroli Kijowa nad całą wschodnią Ukrainą będzie dla Moskwy niezwykle problematyczne jednak jest to dla Putina warunek konieczny by utrzymać władzę wewnątrz swojego kraju dlatego należy założyć iż operacja będzie niezwykle krwawa i bezlitosna.

Iran - lont już płonie. Izrael na rozdrożu.
Starcie na Bliskim Wschodzie jest kolejnym nieuniknionym konfliktem konwencjonalnym jaki prędzej czy póżniej wybuchnie. Nie jest pewne czy wydarzy się to w 2023 jednak ostatnie protesty w Iranie wyraźnie wskazują na przygotowanie pod takie siłowe rozwiązanie. Działania na wzór kolorowej rewolucji jakie rozpoczęły się 16 września 2022 czyli od momentu zabicia przez tzw. Policję Moralności ( Morality Police) młodej dziewczyny trwają praktycznie do chwili obecnej i nie ustają pomimo ogłoszenia przez prokuraturę rozwiązania kontrowersyjnej formacji. Ataku na Iran nie można jednak dokonać bez sojusznika na miejscu, jednakże USA takowego mają. Za rozwiązaniem siłowym mocno lobbuje państwo Izrael u którego sterów ponownie zasiadł
Benjamin Netanyahu wraz z prawicową koalicją złożoną z polityków o poglądach skrajnie nacjonalistycznych oraz ultraortodoksyjnych. Sam charakter koalicji sprawia iż na papierze jest ona gwarantem wojny Izreala z Islamską Republiką Iranu jednak pozostawia ona wiele niepewności gdyż Izrael bazuje mocno na pomocy Stanów Zjednoczonych, a te choć gotowe są współpracować z
Netanyahu to nie do końca przychylne są postawom anty LGBT jakie prezentuje wielki zwycięzca prawicowej koalicji i nowy wiceminister Avi Maoz, który obejmuje biuro wzmacniające tożsamość żydowską wśród Izraelczyków.5 Nominacja ta choć niezbędna dla Netanyahu może okazać się słabym punktem Izraela gdyż wielu nieortodoksyjnych żydów jest przeciwna Maozowi, a USA patrzą na niego negatywnie. Nowy układ na dzień 4.12.2022 jest w trakcie wykuwania jednak
wspominana nominacja może być kością niezgody między Waszyngtonem i Tel Awiwem co z kolei doprowadzić może do opóźnienia rozwiązania siłowego pomiędzy koalicją proamerykańską, a Iranem.

Ponadczasowy, bałkański kocioł.
Od momentu wprowadzenia w życie układu z Dayton w 1995 roku, który ustanowił trzy nowe podmioty mianowicie Republikę Serbską, Federację Bośni i Hercegowiny oraz dystrykt Brczko na terenach dawnej Jugosławii tli się konflikt natury narodowościowej, miał on wiele mniej lub bardziej burzliwych odsłon jednak umocnił się on drastycznie w 2022. Wydarzeniem, które ponownie obudziło dawne antagonizmy było rozporządzenie wydane przez władze Kosowa dotyczące zmiany tablic rejestracyjnych z starszego (jeszcze serbskiego) modelu na nowy ( już
należący do niezależnego Kosowa, którego Serbia nie uznaje). Takie działania wywołały oburzenieu zamieszkujących region Kosowa Serbów zwłaszcza tych zatrudnionych jako policjantów.Działania dyplomatyczne Unii Europejskiej mające na celu uspokoić konflikt okazały się nieefektywne, konfrontacja nadal narasta, w grudniu 2022 roku Serbowie z Kosowa rozstawili na ulicach blokady złożone z ciężarówek tym samym całkowicie blokując ruch na głównych drogach w północnym Kosowie. Doszło nawet do strzelaniny w wyniku której ranny został oficer Policji z Kosowa. ( pochodzenia albańskiego). Sytuacja eskaluje dynamicznie i w sposób na pierwszy rzut oka niekontrolowany, jednak strukturalne siły w regionie nie pozostają bierne, we wtorek 13 grudnia prezydent Serbii Aleksandar Vucic zwrócił się do dowódcy sił pokojowych NATO z wnioskiem o możliwość wprowadzenia do Kosowa od 100 do 1000 żołnierzy serbskich celem obrony lokalnej ludności pochodzenia serbskiego. W ocenie prezydenta Serbii siły pokojowe NATO stacjonujące na terytorium Kosowa od zakończenia działań militarnych nie są w stanie ochronić wspominanej mniejszości dlatego też stanowczo żąda zgody na wysłanie sił, które mają wypełnić to zadanie. Ilość proponowana przez Vucica może wydawać się nieduża, a sam wniosek z pewnością
zostanie odrzucony jednak nie będzie to ostatnia próba oficjalnego powrotu Serbów na teren Kosowa jako, że Ci uznają te tereny za integralną część swojego państwa i choć nie mają nad nim kontroli to starają się przywrócić swoją formalną władzę nad tym regionem wszelkimi możliwymi sposobami. Jak już było wspomniane wcześniej NATO nie chce się zgodzić na wprowadzenie jakichkolwiek sił zbrojnych na teren Kosowa, w ocenie Sojuszu takie rozwiązanie doprowadziłoby
do dalszej eskalacji konfliktu. Ta jednak wydaje się nieunikniona z kilku powodów. Po pierwsze, Serbia jest zdeterminowana by zapewnić swojej mniejszości bezpieczeństwo oraz przejąć swe etniczne rejony, po drugie z powodu podsycania sytuacji konfliktowych przez siły zewnętrzne nieuznające Kosowa, mowa tu oczywiście o Rosji i Chinach, które utrzymać chcą choć część uwagi swojego strategicznego rywala jakim jest USA/NATO w regionach innych niż Ukraina i
Indopacyfik. Trzecim czynnikiem sprzyjającym rozwojowi napięcia jest fakt iż władze Kosowa pomimo protestów póki co nie są zainteresowane kompromisem. W zasadzie zasadnym jest stwierdzenie, że żadna strona na dłuższą metę nie jest zainteresowana kompromisem, w bałkańskim kotle kompromis nie jest opcją gdy gra toczy się o wpływy i bezpieczeństwo swojej mniejszości narodowej dlatego też w ocenie autora region byłej Jugosławii będzie punktem znaczącej eskalacji
działań militarnych w roku 2023, a szanse na deeskalację są bliskie zeru.

Wojna wewnątrz NATO?
Bipolarny układ militarno - polityczny jaki wytworzony został po II Wojnie Światowej w zasadzie przestaje istnieć, Pax Americana i zimnowojenna architektura bezpieczeństwa nie przystają już do realiów powstającego nowego ładu światowego. Interesy i ambicje poszczególnych państw narodowych mają coraz większe znaczenie nad jednością bloków militarnych. Widać to było wyraźnie na przykładzie niewielkiego starcia pomiędzy siłami Tadżykistanu i Kirgistanu (oba
są członkami Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym ODKB), w tym konkretnym przypadku poszło o wodę i sprawę udało się ostatecznie szybko uspokoić, ale podobny choć potencjalnie bardziej brzemienny w skutkach może być konflikt wewnątrz struktur NATO. Mowa o rosnącym napięciu pomiędzy Turcją, a Grecją. Konflikt, którego zarzewiem jest o militaryzacja wysp egejskich przez Grecję trwa już od jakiegoś czasu jednakże to w grudniu 2022 nastąpiło kolejne dyplomatyczne tąpnięcie. Dyplomatyczne bynajmniej nie oznacza w tym przypadku delikatne, dnia 6 grudnia turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu podczas spotkania ze swym rumuńskim odpowiednikiem w Ankarze odpowiadając na pytanie dziennikarza wyraził jasne stanowisko Turcji, które mówi, że jeśli strona grecka będzie nadal prowokować na Morzu Egejskim to Turcja nie będzie biernie czekać i podejmie działania. Tak jednoznaczna 9
wypowiedź jest kontynuacją retoryki Recepa Tayyipa Erdoğana wyrażonej w słowach „Turcja może przyjść nagle jednej nocy”. Prezydent Republiki Tureckiej rozwinął nieco wypowiedź nadającej jej bardziej skonkretyzowany kształt gdy powiedział, iż Ateny są w zasięgu tureckich rakiet Tajfun. Wiążąc te wypowiedzi widać wyraźne i ujednolicone zaostrzenie retoryki względem Aten. Strona grecka z drugiej strony, nie ulega szantażowi i jasno artykułuje iż nie dokona demilitaryzacji wysp na Morzu Egejskim tak długo jak zagrożone one będą potencjalnym atakiem
tureckiej floty jednocześnie zaznaczając, że zgodnie z Traktatem podpisanym w Lozannie na wyspach leżących na Morzu Egejskim nie są rozbudowywane bazy wojskowe, a ilość żołnierzy jaka jest tam rozlokowana nie narusza postanowień traktatowych. Napięta atmosfera jaka od blisko dwóch lat ma miejsce pomiędzy Turcją, a Grecją w dużej mierze ma charakter konfliktu, choć ostrego w sferze narracyjnej, to nadal dyplomatycznego. W ocenie autora tekstu tak silna retoryka to jedynie póki co pokerowa gra mająca na celu wynegocjowanie najbardziej korzystnych rozwiązań tak więc ten punkt zapalny nie przerodzi się w
otwarty konflikt militarny pomimo znacznego potencjału takiej eskalacji. Przejście do etapu otwartej wojny będzie konsekwentnie blokowane poprzez interwencję polityczną innych członków Sojuszu Północnoatlantyckiego, którzy nie mogą pozwolić sobie na jawny konflikt w swoim obozie, dlatego też używać będą posiadanych przez siebie narzędzi nacisku by doprowadzić obie strony do
pokojowego rozwiązania istniejących od lat niesnasek.

Podsumowanie.
Przedstawione krytyczne punkty geopolityczne to oczywiście nie jedyne miejsca w których może dojść do konfliktu. Niepokoje społeczne i tarcia polityczne narastają w prawie każdym każdym regionie. Punkty zapalne pojawiają się na mapie bardzo szybko, od Ukrainy przez Kaukaz i Bliski Wschód aż po region Indopacyfiku, a nawet zwykle leżącą na uboczu geopolitycznym Amerykę Południową targaną niepokojami społecznymi przeradzającymi się w zamieszki. O każdym z tych miejsc można by napisać osobny tekst jednak wspomniane powyżej punkty zapalne
są szczególnie istotne z perspektywy architektury bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej i w ocenie autora to właśnie na tych obszarach dojdzie do wejścia na wyższy szczebel w drabinie eskalacyjnej w najbliższej perspektywie czasowej o ile nie zostaną podjęte skuteczne działania deeskalacyjne.

Powrót do bloga